Portal V10 » Prezentacje / testy » Citroen DS3 Racing - Koniec z hydropneumatyką - nasz test
Citroen DS3 Racing - Koniec z hydropneumatyką - nasz test
2013-01-07 - M. Żuchowski Tagi: Citroen, Citroen DS3, Test, Citroen DS3 Racing
Citroen dołącza do grona hot-hatchy z oryginalnym, obiecującym dziełem - dodając literkę R, stworzono samochód całkowicie inny od DS3. I inny od właściwie wszystkich dotychczasowych Citroenów.
Mało jest wozów tej francuskiej marki, które kojarzylibyśmy ze sportowymi osiągami. Podczas gdy historia Renault i Peugeota usłana jest małymi, zwinnymi hot-hatchami dzielnie stawiającym opór wozom rajdowym i wyścigowym ze wszystkich zakątków świata, Citroen dopiero stosunkowo niedawno wziął się za sport na poważnie, ale dokonał tego z porażającą skutecznością: najpierw za cel obrał sobie rajdy terenowe, w których zdobył pięć tytułów mistrzowskich i cztery zwycięstwa w Dakarze. Upewniając się, że w tej dziedzinie nie ma już nic więcej do zdobycia, zespół przeniósł się do rajdów, gdzie szybko stał się jednym z najbardziej utytułowanych w historii: jako ośmiokrotny mistrz wśród konstruktorów nie pozostawia suchej nitki na wynikach tak chełpiących się swoimi koneksjami z rajdami Subaru i Mitsubishi. Teraz marka z dwoma szewronami w logo (swoją drogą André Citroen wymyślił ten znaczek w Polsce, w Łodzi, wiedzieliście?) widząc, że i tutaj dość dobitnie dała do zrozumienia, kto tu rządzi, przymierza się do torów wyścigowych i powrotu na trasy Dakaru. Cokolwiek robią przyszli konkurenci - równie dobrze mogą dać sobie spokój, bo wynik i tak już jest znany. Jednak w jednej rzeczy ta francuska marka dalej jest w tyle za producentami Imprez, Lancerów i Focusów RS - nie potrafiła przełożyć talentów swoich wyczynowych maszyn na te, które możemy znaleźć w naszym najbliższym salonie. Citroen kojarzył się z pływającymi na miękkim zawieszeniu kombi i przyjaznymi vanami, a nazwisko Loeba było wykorzystywane do poparcia sportowych osiągów takich rakiet, jak C4 z 110-konnym dieslem i 125-konnego C2.
Aż do teraz - do oferty modelowej dołączył zupełnie zwariowany DS3 Racing, który nie tylko wygląda jak samochodowe ucieleśnienie psa z wścieklizną, ale rzeczywiście nim jest: pod maską pracuje 200-konny benzynowy motor, a całość została zaprojektowana przez rajdowy zespół Citroena w ramach jednego projektu z wyczynowym DS3 WRC. Jak do tej pory ten drugi wystartował w dwóch sezonach i obydwa całkowicie zdominował, zdobywając tytuły Mistrza dla konstruktora i kierowcy. Jeśli ten pierwszy nie będzie genialny, to będę naprawdę rozczarowany.Pierwsza styczność z samochodem - wzrokowa - podsyca apetyt. Designerzy Citroena musieli się okropnie męczyć przez ostatnie lata nie mając do roboty nic innego niż projektowanie nudnych kompaktów bez wyrazu, bo teraz ewidentnie dali upust swoim frustracjom i przeholowani w drugą stronę. Na tym aucie jest wypisane jedno wielkie ŁAŁ: czarne, eleganckie nadwozie DS3 poprzeszywano krzykliwymi, pomarańczowymi detalami. Niektóre, jak kontrastowa obwódka wokół grilla czy panel deski rozdzielczej pomysłowo podkreślają dobre elementy projektu, które wcześniej łatwo było przeoczyć. Inne, jak felgi o nowym wzorze w rewelacyjny sposób łączą niepokorny charakter drogowego zawadiaki z francuskim szykiem i elegancją. Ale z tymi naklejkami to się jednak zapędzili: szachownice, strzałki i inne wzorki otaczają wielkie napisy DS3 po bokach i dachu, a nad korkiem doklejono wielkie „CAUTION ATTENTION”.Także wnętrze nie ustrzegło się dużych napisów z równie odkrywczymi napisami - gdyby w myśliwcu F16 montowano dywaniki, wyglądałyby pewnie dokładnie jak te z DS3 Racing. W tym przebraniu mały DS3 wygląda trochę jak dres z wielkimi napisami Adidas. Otwarta pozostaje też jeszcze kwestia trwałości tych naklejek - we wnętrzu jedna ze strzałek już zaczęła odchodzić. W dłuższej perspektywie czasu ich utrzymanie może być problematyczne. Nikt jednak nie każe mieć ich na nadwoziu - dla tych, którzy nie chcą być wytykani na każdym skrzyżowaniu, jak ma to miejsce w tym małym drogowym celebrycie, pozostaje bardziej dyskretna biało-szara alternatywa.Powagę wyglądowi zwracają natomiast detale z najprawdziwszego włókna węglowego - podobnie jak w prezentowanym niedawno innym produkcie tego samego koncernu, Peugeocie RCZ, tutaj także nabierają charakteru matowym wykończeniem. Szlachetny materiał zdobi poszerzenia na nadkolach (robiące miejsce dla 3 cm większego rozstawu kół w rozmiarze 215/45 R18) i imitację dyfuzora. Sporą ilość wykorzystano także we wnętrzu: karbon pokrywa środkową część deski rozdzielczej, kawałek kierownicy i drzwi. Widać, że twórcy poświęcili dużo czasu i pieniędzy na dopieszczenie takich szczegółów i ich trud się opłacił - pomimo że Citroen nie należy obecnie to najbardziej pożądanej z wszystkich marek, udało się mu odnaleźć nowy sposób na siebie i zwrócić uwagę wybrednych pasjonatów.O szczególną atmosferę we wnętrzu dbają kolejne wysokiej jakości elementy: dobrze trzymające i wygodne nawet w dłuższych trasach, rasowo wyglądające fotele kubełkowe, perforowane metalowe pedały i plakietki informujące o pochodzeniu wprost od jednego z najlepszych zespołów rajdowych w historii. Reszta to DS3 jaki znamy: brak jakichkolwiek logo Citroena, których miejsce zajęły designerskie znaczki linii DS, intrygujący, męski jak na auto tej wielkości projekt nadwozia pełen ciekawych detali stylistycznych, jak pionowe światła diodowe do jazdy dziennej z przodu i „znikający” środkowy słupek oraz na pewno nie nudne, dobrze wykonane wnętrze. Do mankamentów można zaliczyć ciężką do zrozumienia obsługę komputera pokładowego, która znacząco obniża noty za poza tym poprawną ergonomię i siedzenia z tyłu, dla których ze względu na bardziej rozbudowane przednie fotele zostało jeszcze mniej miejsca i docierającego z zewnątrz światła.Równie ważna i definiująca segment hot-hatchy co osiągi jest ich zdolność do radzenia sobie z codziennymi sprawami, takimi jak łatwe parkowanie czy przewożenie zakupów. DS3 R odpowiada na wszystkie potrzeby, jakie można złożyć na karb samochodu tej wielkości - dzięki minimalnym zwisom, małemu promieniowi zawracania i niewielkim rozmiarom autko idealnie nadaje się do manewrowania w mieście, a za składanym, dzielonym oparciem znalazło się przyzwoite jak na samochód tej wielkości 285 litrów pojemności bagażnika (prawie dwa razy więcej niż w Mini). Z małym prześwitem, niskim profilem opon i twardym zawieszeniem ten Citroen na pewno nie jest najbardziej komfortowym sposobem na wspinanie się pod miejskie krawężniki i przejazdy przez tory tramwajowe, ale to chyba niewielki koszt za to, co się dzieje, kiedy już wydostaniemy się z zatłoczonych miejskich arterii...Spuszczony z kagańca DS3 Racing to zupełnie inne zwierzę, niż cokolwiek, co do tej pory nosiło logo tego producenta. Jest dziki i narowisty - to dokładna odwrotność wszystkiego tego, do czego przyzwyczaiły nas dotychczasowe wygładzone, potulne Citroeny. To nie jest żaden szpanerski hatchback, który nie potrafi nic innego niż popisać się swoimi dziecinnymi naklejkami, tylko konkretna maszyna godna autorstwa tych samych ludzi, którzy co roku przygotowują najlepszą rajdówkę na świecie. Przez cały czas nie da się jednak uciec od wrażenia, że to nadal tylko zwyczajny pod względem dynamiki hatchback DS3 z podkręconymi podzespołami, a nie stworzony od zera pożeracz zakrętów.Na pewno nie jest to konstrukcja kalibru Lancera Evo czy Imprezy. Ale przynajmniej jest od nich o blisko 1/3 tańsza i nadal może nam dać sporo funu: stworzone wspólnie z BMW benzynowe 1,6 (w czasach, kiedy Bawarczycy nie wyobrażali sobie chyba jeszcze, że ci Francuzi będą w stanie stworzyć godnego konkurenta dla ich Mini Coopera S, którego napędza ta sama jednostka) to rasowy, lubiący obroty silnik. Podczas gdy już nawet wśród hot-hatchów pojawia się wiele silników o śmiertelnie nudnej charakterystyce pracy, odbierającej całą frajdę z jazdy w imię niższej emisji spalin, motor pod maską Citroena beztrosko wkręca się w wysokie obroty, pomrukując przy tym radośnie.Budowanie prędkości ładnie rozwija się od najniższych obrotów dzięki osiąganiu maksymalnego momentu obrotowego 275 Nm w kluczowym przedziale 2000-4500 obr./min. Krzywa mocy dalej pnie się w górę, by osiągnąć 202 KM przy 6000 obr./min, gdzie zaczyna się już czerwone pole obrotomierza. Przyrost mocy aż o 1/3 w stosunku do najmocniejszego DS3 jest wyraźnie odczuwalny - sprint do setki zajmuje tylko 6,5 sekundy, a rozpędzanie nie ustaje aż do nabrania naprawdę poważnych prędkości.W sprawnym utrzymaniu silnika w efektywnej pracy pomaga mądrze zestopniowana, sześciobiegowa skrzynia biegów. Jej obsługa mogłaby jednak przebiegać z trochę lepszym czuciem - razem z układem kierowniczym to dwa podzespoły, które przez izolowanie kierowcy od wiadomości płynących z silnika i asfaltu najmocniej zdradzają koneksje z innymi, już nie tak bezkompromisowymi Citroenami. Niemniej na większości kierowców DS3 R będzie robił duże wrażenie - gdy trzeba, kierownica będzie chodzić mięsiście i dość precyzyjnie, a dobrze wymodulowana praca układu hamulcowego budzi zaufanie i po cichu zachęca do jeszcze ambitniejszego wchodzenia w kolejne zakręty, wgryzając przednią oś w asfalt. Dzięki niewielkiej masie przeciążenia są łatwe do przewidzenia i można sobie z nimi poradzić szybko reagującymi podzespołami.Bardziej doświadczeni kierowcy powinni docenić też fakt, że w gruncie rzeczy model ten jest... dość trudny w prowadzeniu. Oczywiście w wielu przypadkach konwencjonalne podwozie będzie wykazywało sporą podsterowność, a w każdą próbę ożywienia jazdy szybko wcina się elektroniczna kontrola trakcji, tą da się jednak całkowicie wyłączyć, ukazując drugą twarz tego małego hot-hatcha. Pomimo bardzo twardych ustawień zawieszenia, które bezlitośnie trzęsą budą na każdej nierówności, w bojowych warunkach belka skrętna z tyłu nie okazuje się najlepszym rozwiązaniem - trzeba się mieć na baczności, bowiem każde ujęcie gazu na łuku kończy się wyrzucającym tyłem. Jak na model, który chce być tak poważnie traktowany, rozczarowuje brak szpery, doskwierający szczególnie na mokrej nawierzchni. Ogólnie Racing jest dość nerwowy, nie wykazuje tego samego wyważenia i skomponowania z drogą co Clio RS i Mini. Ale dla niektórych ta nieprzewidywalność i wymagający, niepokorny charakter mogą stanowić zaletę. Loeb na pewno się cieszy.Ok, więc może DS3 R nie jest najszybszym, najbardziej radykalnym czy najbardziej ekskluzywnym z hot-hatchów. Ale jako całość to naprawdę robiąca duże wrażenie, wszechstronna zabawka, która jednocześnie potrafi zadać szyku pod modnym miejscem, być dobrym kompanem w zwykłym, codziennym życiu i zafundować świeżą dostawę endorfiny podczas oesowych szaleństw. Citroen mógł pójść na łatwiznę, ale zamiast tego podjął duże wyzwanie i przeszedł długą drogę od C2 VTR i C4 VTS. Jako samochód, którego punktem wyjścia była miejska błyskotka (DS3), korzeniami sięgająca do budżetowego malucha (C3), ciężko było o lepszy efekt.Cena w okolicach 125 000 zł może szokować (trzykrotnie więcej od C3 i dwa razy tyle co podstawowy DS3), tym bardziej że zapowiedzi producenta o limitowanej produkcji można wsadzić między bajki (najpierw obietnica tysiąca egzemplarzy, potem dwóch tysięcy, w końcu produkcja „na zamówienie”, co znaczy tyle, że DS3 R kupuje się jak każdy inny wóz). Ale jak za konstrukcję dzielącą blok silnika, przepustnicę i parę innych elementów z autem, które co tydzień łoi tyłki czołowym rajdówkom świata, taka suma nagle okazuje się być całkiem zrozumiale skalkulowaną wartością.
Mało jest wozów tej francuskiej marki, które kojarzylibyśmy ze sportowymi osiągami. Podczas gdy historia Renault i Peugeota usłana jest małymi, zwinnymi hot-hatchami dzielnie stawiającym opór wozom rajdowym i wyścigowym ze wszystkich zakątków świata, Citroen dopiero stosunkowo niedawno wziął się za sport na poważnie, ale dokonał tego z porażającą skutecznością: najpierw za cel obrał sobie rajdy terenowe, w których zdobył pięć tytułów mistrzowskich i cztery zwycięstwa w Dakarze. Upewniając się, że w tej dziedzinie nie ma już nic więcej do zdobycia, zespół przeniósł się do rajdów, gdzie szybko stał się jednym z najbardziej utytułowanych w historii: jako ośmiokrotny mistrz wśród konstruktorów nie pozostawia suchej nitki na wynikach tak chełpiących się swoimi koneksjami z rajdami Subaru i Mitsubishi. Teraz marka z dwoma szewronami w logo (swoją drogą André Citroen wymyślił ten znaczek w Polsce, w Łodzi, wiedzieliście?) widząc, że i tutaj dość dobitnie dała do zrozumienia, kto tu rządzi, przymierza się do torów wyścigowych i powrotu na trasy Dakaru. Cokolwiek robią przyszli konkurenci - równie dobrze mogą dać sobie spokój, bo wynik i tak już jest znany. Jednak w jednej rzeczy ta francuska marka dalej jest w tyle za producentami Imprez, Lancerów i Focusów RS - nie potrafiła przełożyć talentów swoich wyczynowych maszyn na te, które możemy znaleźć w naszym najbliższym salonie. Citroen kojarzył się z pływającymi na miękkim zawieszeniu kombi i przyjaznymi vanami, a nazwisko Loeba było wykorzystywane do poparcia sportowych osiągów takich rakiet, jak C4 z 110-konnym dieslem i 125-konnego C2.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
Zaloguj się
0
Komentarze do:
Citroen DS3 Racing - Koniec z hydropneumatyką - nasz test
Podobne: Citroen DS3 Racing - Koniec z hydropneumatyką - nasz test
Citroen DS3 Racing - Styl i sport po francusku - nasz test »
W mieście liczy się styl - nasze porównanie Mini Cooper S vs Audi A1 vs Citroen DS3 »
Citroen DS3 Racing Mat Gold - tylko dla Japonii »
Citroen DS3 Cabrio Racing już niebawem zadebiutuje w wersji produkcyjnej »
Podobne galerie: Citroen DS3 Racing - Koniec z hydropneumatyką - nasz test
Najczęściej czytane w tym miesiącu
Jak osiągnąć perfekcyjne wzornictwo natryskowe farbą? Skuteczne metody eliminacji pulsacji cieczy »
Volvo XC90 wzywane do serwisu z powodu wadliwej osłony kurtyn powietrznych »
Gumball 3000 2016 zakończy się w Bukareszcie »
Tapety na pulpit Citroen
Newsletter
Galerie zdjęć