Portal V10  »  Prezentacje / testy  »  Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG - Męskie roadstery - nasze porównanie
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG

Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG - Męskie roadstery - nasze porównanie

2013-09-30 - M. Żuchowski     Tagi: Ferrari, AMG, Ferrari California, Mercedes SLK 55 AMG, Test
Na pożegnanie lata przygotowaliśmy dla Was szczególne porównanie - Mercedesem SLK z 5,5-litrowym V8 pod maską rzucamy wyzwanie Ferrari Californii.

AMG długo i solidnie pracował sobie na renomę jednego z najbardziej pomylonych wątków w historii niemieckiej motoryzacji.  Jeśli firma zaczęła swoją działalność pod koniec lat 60. od wzięcia Mercedesa klasy S i wpakowania do niej V8 o pojemności 6,3 (a czasem nawet 6,8) litra i uznała, że to idealne auto do startowania w wyścigach, to można przypuszczać, że nawet dzisiaj, blisko pół wieku później - w czasach narastającej poprawności politycznej i ekofobii - jeśli ktoś jeszcze jest w stanie wychylić się ponad tą szarą masę nierozróżnialnych, wypłukanych z emocji aut, to właśnie oni. I tak jest rzeczywiście - podczas gdy BMW pod maskę nowego M4 przewiduje trzylitrowe R6 i nazywa to krokiem w dobrym kierunku, a potencjał 4,2-litrowego V8 w Audi RS 5 jest limitowany przez beznamiętny napęd quattro, Mercedes odpowiada na to z niekrytym zadowoleniem klasą C z silnikiem o pojemności 6,2 litra, które posyła całe wściekłe 457 koni na tylną oś. Z wyczynową klasą S AMG mogą się równać tylko konkurenci spod znaku Porsche, Astona Martina i Maserati, no i lepiej nie zaczynajmy nawet tematu G65 AMG...
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMGFerrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
W takim doborowym towarzystwie SLK 55 AMG wpisuje się w tę linię ideologiczną - wielki silnik poprzednika zamieniono na jeszcze odrobinę większy, ale jako że nie wystarczy to do szczególnego wyróżnienia pośród takich znamienitych krewnych, model od zawsze pozostaje w ich cieniu. Ale wszystko zmienia się, gdy spojrzymy na niego nie z perspektywy herosów sportowej dywizji Mercedesa, a zwykłych samochodów. Przecież to roadsterek mniejszy od Audi TT, w którym najczęściej ląduje 1,8-litrowa benzyna albo dwulitrowy diesel, a tu zbłądziło pod maskę 5,5-litrowe, ryczące V8 o mocy 421 KM! Jak widać po kształtach najnowszej generacji modelu SLK (R172), nie jest to już delikatne autko dla młodych dziewczyn, a całkiem dojrzale i muskularnie wyglądający rasowy roadster, potrafiący zawstydzić swoją dostojnością BMW Z4 i parę innych niewielkich sportowych aut bez dachu.
Na niewielkim, zbitym nadwoziu udało się wygospodarować proporcje superauta w miniaturze: długa i szeroka maska kończy się bezwstydnie dużym grillem, na którym króluje dumne logo Mercedesa. Wraz z kilkoma wcięciami i detalami pokroju wyszukanych przednich reflektorów nowe SLK wygląda z tej perspektywy jak SL w miniaturze, o ile nawet nie SLR. Od słupka A ten krótki, nabuzowany roadster ze wszystkich aut pochodzących ze Stuttgartu bardziej przypomina Porsche Boxstera, niż jakiegokolwiek Mercedesa. Inaczej rozwiązane niż w poprzednikach z tyłu, bardziej poziome światła jeszcze mocniej podkreślają muskulaturę i szerokość tyłka.
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMGFerrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
A to wszystko zanim dołożymy do tego jeszcze pakiet AMG, który dodaje wloty na przednim zderzaku (te wentylacje po bokach jego są niestety tylko imitacją) i czarny dyfuzor, z którego wystają cztery wielkie tuby kończące układ wydechowy. Czarne felgi w rozmiarze 18 cali do kompletu to opcja za 4 257 zł. W takim rynsztunku nowy SLK 55 AMG wygląda bardziej jak pomniejszony następca AC Cobry, niż dziewczęca zabawka udająca poważny wóz, jak to miało miejsce w przypadku poprzedników. Z mocą silnika zaledwie 11 koni mniejszą od Chevroleta Camaro to już pełnej krwi sportowiec. Dojrzał już do tego, by wystawić go na najtrudniejszą próbę dla każdego auta sportowego - konfrontację z czerwonym Ferrari.
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMGFerrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
Ok, od momentu debiutu California była przezywana Ferrari dla kobiet, a w najlepszym wypadku nie potrafiących jeździć lanserów. Łatwo rzucać takie oceny zza ekranu komputera, ale przy osobistej konfrontacji każdy poczuje się wobec niej tak bezbronnie jak internetowy hejter, który spotka pomawianą osobę w rzeczywistości. Najpierw słychać dobiegający z oddali wrzask uzależnionego od wysokich obrotów, typowo włoskiego sopranu wyścigowej jednostki, który przygotowuje na wejście smukłej, egzotycznej sylwetki. California nie ma tak krzykliwego charakteru jak 458 Italia czy nawet FF - podczas gdy te najbardziej pożądane modele Ferrari uznalibyśmy za Megane Fox albo Carmen Electra, ona byłaby Keirą Knightley. Model ten nie jest ostentacyjny, nie krzyczy mocą, a z drugiej strony obca jest też mu masywność niemieckich kabrioletów - tak wdzięczne linie mogą pochodzić tylko z Włoch. California ma też tę przewagę, że stylistycznie może czerpać ze swoich wielkich przodków: wlot powietrza na masce przejęto wprost z eksportowanych do USA, luksusowych kabrioletów Ferrari z lat 50. (vide model 410 Superamerica z nadwoziem Pininfariny), obły grill i niewielkie skrzydełka za kołami przedniej osi to kolejne ukłony w stronę przeszłości, natomiast okrągłe tylne światła to motyw obowiązkowy od początku działalności marki.
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMGFerrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
Niemniej, nie jest to na pewno typowy model dla Ferrari. To dopiero pierwsze auto drogowe w długiej i bardzo obszernej historii tej legendarnej marki, który ma silnik V8 z przed kierowcą. To tutaj też zadebiutowała skrzynia dwusprzęgłowa, dopiero później znajdując drogę do innych modeli. California to też jedyny w cennikach polskich importerów model, który ma cenę poniżej miliona złotych, dzięki czemu jest zdecydowanie najpopularniejszym modelem w historii Ferrari - codziennie bramy fabryki w Maranello opuszcza 27 sztuk tego coupe-cabrio. Choć w odleglejszej przeszłości pojawiały się już podobnie do niej pozycjonowane modele, pokroju Mondiala i Dino, to nowy model wyróżnia się jeszcze jedną nowością dla marki - elektrycznie chowanym, metalowym dachem. Swoje intencje co do charakteru tego modelu Włosi zakamuflowali w nazwie - Californie na bazie serii 250 GT zyskały swój przydomek dzięki powodzeniu w Stanach Zjednoczonych, gdzie zawsze ceniono bardziej wygodnickie, bulwarowe wydanie aut sportowych (swoją drogą, skrywające za skrótem SLK przymiotniki: Sportlich, Leicht i Kurz- sportowy, lekki i krótki - też w pełni opisują esencję Mercedesa). Ale postawmy sprawę jasno już na samym początku - najmniejszy, najsłabszy i najbardziej miękki model Ferrari czy nie, to dalej stuprocentowe Ferrari - głośne, twarde i narowiste, roztaczające wokół siebie tę wyjątkową magię czarnego konika. Najsłabszy z dynamitów dalej jest dynamitem.
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMGFerrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
Co łączy te modele? Po pierwsze - obydwa są niesłusznie niedoceniane ze względu na bliskość jeszcze bardziej ekstremalnych alternatyw, przez co degradowane są do roli niepoważnych aut dla kobiet. A przecież tak naprawdę nawet mało który przepełniony testosteronem facet będzie w stanie okiełznać te superroadstery. Ponadto, obydwa dzieli zaskakująco mała różnica w mocy - zaledwie 40 KM na korzyść Californii. Choć na początku 2012 roku Ferrari zaaplikowało modelowi zastrzyk dodatkowych trzydziestu koni podnosząc moc do 490 KM, my na potrzeby zestawienia pozyskaliśmy wcześniejszy egzemplarz z Exotic Car Club - nowego polskiego klubu ekskluzywnych samochodów, w którym każdy może wypożyczyć ten i różne inne wozy podobnego kalibru na eventy, podróże, albo po prostu lansowanie się w mieście.
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMGFerrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
Ponadto wybór jednego spośród tych dwóch modeli może też być realnym dylematem kupującego - Californie z początku produkcji z większymi przebiegami można już zdobyć w Polsce za okolice pół miliona złotych - a to akurat tyle, ile kosztuje nasz bardzo hojnie wyposażony Mercedes (cena wersji podstawowej 55 AMG wynosi bardziej przystępne 350 000 zł). No i obydwa mają elektrycznie składane, metalowe dachy. SLK był pierwszym coupe-cabrio produkowanym na tak dużą skalę - to on zapoczątkował ten trend (to było już osiemnaście lat temu...!) i wprowadził go we wszystkie możliwe zaułki rynku - od Peugeota 206CC po, nie przymierzając, Ferrari. Konstruktorzy Mercedesa mieli więc już dużo czasu, by dopracować tę formułę - udało się zamaskować dach tak, by całość wyglądała naturalnie zarówno ze schowanym, jak i rozłożonym metalowym dachem. Dwuczęściowy zespół składa się w dwadzieścia sekund i jest w tym egzemplarzu dodatkowo całkowicie przeszklony, dzięki czemu nawet mając sufit nad głową w środku wydaje się być dość przestronnie w tej mocno ciasnej przecież kabinie. Dodaje on jednak blisko pięć kilogramów do wagi auta w najmniej pożądanym miejscu. Ferrari, jak to ma w zwyczaju, nawet tutaj musiało być najszybsze - składający się również z dwóch paneli moduł chowa się w bagażniku w poniżej piętnastu sekund. Nie musi być za to najpraktyczniejsze - pomimo większych wymiarów od Mercedesa, mieści tylko symbolicznie więcej bagażu: 230 litrów przy dachu pod klapą, 340 l przy dachu nad głową - SLK w obydwu przypadkach ma tylko 5 l mniej. Nie są to konkurenci Forda Mondeo kombi, ale na weekendowy wypad w wakacje wystarczy. Mniejsze doświadczenie Włochów w tym zakresie wyszło przy projekcie nadwozia - tył w Californii jest niezgrabnie duży i wysoki, i tylko dzięki sztuczkom optycznym pokroju wznoszącej się, falującej linii na boku, pionowo ułożonych wydechów i czarnego pasa pod rejestracją udaje się jakoś zamaskować tę okrutną prawdę, chociaż i tak tylne koło o średnicy aż dziewiętnastu cali wydaje się jakieś takie małe...
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMGFerrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
Przez większe wymiary California jest oczywiście dłuższa i szersza we wnętrzu. Z tej dwójki tylko ona ma układ 2+2, choć trzeba być naprawdę bardzo, bardzo zdesperowanym do jazdy Ferrari, by wysiedzieć na tych małych, pionowych stołkach z tyłu. W niektórych miejscach kabina przypomina inne gwiazdy tej marki - uwagę kierowcy skupia wielki, wyścigowy obrotomierz, a duże emocje zapowiada pasażerowi solidny podnóżek z perforowanej stali. Na kierownicy znalazło się miejsce dla pokrętła manettino, którym wzorem kierowców Formuły 1 można wybierać tryby kontroli trakcji, i ten najsłynniejszy ze wszystkich znaczek. Są też jednak miejsca, gdzie California odbiega od poprzedników - czasem to dobrze (to tutaj po raz pierwszy w historii tej marki zamontowano duży, kolorowy ekran z działającą w Polsce nawigacją znaną też z innych modeli Grupy Fiata), czasem bardzo źle - miejsce uczciwej wajchy ręcznego zajął tani pstryczek elektronicznego hamulca parkingowego. W Ferrari?!
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMGFerrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
Na tym tle Mercedes ma trochę lepszy punkt wyjścia, bowiem oczekiwania wobec niego nie są aż tak duże. Ale nawet mimo to, pod tym względem SLK robi naprawdę przekracza oczekiwania. Co prawda kabina Californii jest bardzo dobrze wykonana - Ferrari osiągnęło wielki postęp w stosunku do ohydnie rozlatujących się środków z lat 90., ale to wnętrze Mercedesa robi tu większe wrażenie. Jest nie tylko świetnie wykonane, ale i cieszy oko udanym projektem - z tymi okrągłymi wlotami powietrza można się tu poczuć jak w SLSie, elegancki analogowy zegar pośrodku wykonała ekskluzywna firma IWC Schaffhausen, a przesunięte w stosunku do środkowej osi pojazdu wentylacje będą stanowiły miły smaczek dla osób rozeznanych w starszych modelach marki. Z obitą zawodniczą alcantarą, spłaszczoną u dołu kierownicą i dodatkowymi opcjami telemetrycznymi ciekłokrystalicznego wyświetlacza ulokowanego pomiędzy zegarami można tu wyczuć wyścigową atmosferę, ale nie stara się ona zanadto przesłonić luksusu. Wiele z elementów skórzanej tapicerki i aluminiowych części zapewnianych jest już w standardzie, chociaż te robiące porażający efekt elementy z czerwonej skóry to opcja z linii designo za ponad siedemnaście tysięcy złotych. Kolumna środkowa pokryta lakierowanym włóknem węglowym? Obawiam się, że to będzie kolejne 6 428,07 zł. Ponadto znany nie od wczoraj z wyszukanych luksusów Mercedes kusi kolejnymi bajerkami - zamontowanymi w fotelach silnymi nawiewami ciepłego powietrza na kark, który robi coś w rodzaju powietrznego szalika - stąd nazwa Airscarf - umilając przejażdżki przy niższej temperaturze (naprawdę działa!), czy też zmieniającym się kolorem szklanego dachu - od granatowego do zupełnie przezroczystego, co reguluje się w ułamki sekund jednym przyciskiem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - stąd nazwa Magic Sky Control. I magiczna cena - 9 322,83 zł. Ferrari mogłoby to zripostować przypomnieniem, że oni te szatańskie sztuczki zmiany przepuszczalności szkła okiełznali już w 2005 roku. Mercedes wtedy odpowiedziałby na to faktem, że miało to miejsce tylko w dużo droższym modelu 575 SuperAmerica, którego ściśle limitowana produkcja ograniczyła się do zaledwie 559 egzemplarzy.
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMGFerrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
Kolejne kuszące opcje Mercedesa rozpościerają się na front mechaniki - pakiet Performance utwardza zawieszenie, tuleje i stabilizatory, które były już i tak utwardzone w ramach kuracji AMG, która obejmowała też bardziej bezpośrednie przełożenie układu kierowniczego oraz większy negatyw tylnych kół. Co chyba jeszcze ważniejsze, ten ptaszek na liście opcji wzbogaca ten samochód o szperę. Dziwne, że jej obecność w takim samochodzie okupowana jest dodatkiem aż blisko siedemnastu tysięcy złotych.
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMGFerrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
Co było chyba do przewidzenia, podobnie jak w prawie każdym innym wytworze AMG wszelkie podzespoły nawet nie tyle są przyćmiewane, co w ogóle eliminowane ze świadomości kierowcy wobec tego o tyle ogromnego, co genialnego silnika. Gdy 5,5-litrowe V8 budzi się do życia i wypełnia rury wydechowe dudniącym powietrzem, jeszcze przed ruszeniem auta już wywołuje uśmiech od ucha do ucha na twarzy kierowcy. SLK 55 AMG brzmi bardziej jak rywal Vipera niż Audi TT RS (który zresztą swoją drogą też ma ciekawie brzmiący silnik - przeczytajcie nasz test >tutaj< http://www.v10.pl/Audi,TT,RS,Jeszcze,bardziej,wyjatkowy,nasz,test,96017.html ). Jednak gdy już ruszymy, mina może nam szybko zrzednąć. Ok, Ruf Yellowbird, Audi Quattro albo Porsche 911 GT2 RS są wozami, które mogą solidnie nastraszyć i za to je lubimy, ale SLK napawa lękiem w ten niefajny sposób. Połączenie ciężkiego, przyczyniającego się do podsterowności, upchanego z przodu silnika z krótkim rozstawem osi i dużą mocą kończy się bardzo niespokojnym tyłem, który w gorszych przypadkach może stać się nieobliczalnym tyłem - i to nawet podczas przyspieszania na przykład na trzecim biegu.
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMGFerrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
540 Nm Mercedesa bez trudu mieli tylnymi kołami w każdej chwili, ale jeśli chce się szybko pojeździć mądrzej, to California jest wtedy o wiele lepszym narzędziem. To wóz sportowy najwyższej próby, w którym lśnią wszystkie talenty Ferrari - idealny układ kierowniczy posyła bez chwili zastanowienia przód auta dokładnie tam i w tej chwili, gdzie swoje myśli skupia kierowca, a tylne koła nigdy nie mają problemu z jak najefektywniejszym przeniesieniem wszystkich z tych 460 włoskich rumaków na asfalt. 4,3-litrowe V8 z bezpośrednim wtryskiem zachowało płaski wał korbowy z F430, a nie ten z wykorbieniami co 90 stopni z zaprojektowanych przez Ferrari jednostek z Maserati i Alfy Romeo 8C, dzięki czemu wściekle wkręca się w obroty, rozwijając moc w perfekcyjny sposób na przestrzeni całego obrotomierza. Gdy sięgniemy łopatką po następny bieg na chwilę przed czerwonym polem przy stratosferycznych 8000 obr./min, auto wynagrodzi nam to dzikim szarpnięciem mechaniki. Dwusprzęgłowa skrzynia biegów zachowała charakter poprzednich automatów Ferrari, potrafi jednak być szybsza i nie tak męcząca. Nic dziwnego, że po wieloletniej niechęci inżynierów z Maranello do tego rozwiązania, po tak udanej aplikacji w Californii szybko się do niego przekonali i czym prędzej wprowadzili ten zapożyczony od Getraga podzespół do innych swoich modeli.
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMGFerrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
Mimo że w próbach równoległych obydwa wozy idą dość blisko siebie (zadziwiająco blisko jak na wyścig Mercedesa SLK z nowym Ferrari), to przy pełnym ataku na pustej, krętej drodze nie mogłyby się bardziej różnić. Co prawda wolnossący silnik AMG także jest w pełni gotów do blitzkriegu na każdych obrotach i bez kompleksów wespnie się do 7000 obr./min, na hamulcach zawsze będzie można polegać, a zawieszenie będzie trzymać to wszystko w ten sposób, że nie pojawi się nawet cień przechyłu, ale mimo wszystko przez rozmyty układ kierowniczy i nie zgrywający się z intencjami kierowcy, o tyle gładko co powoli pracujący jednosprzęgłowy automat wszystko razem nie składa się w perfekcyjnie działającą całość.
Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG
Można przypuszczać, że Mercedes woli tak ustawiać te podzespoły dla polepszenia komfortu codziennej eksploatacji. Tak samo, jak zrobił to z silnikiem. Jeśli myśleliście, że rozpoznaliście w nim ten nowy 5,5-litrowy motor twin turbo z ostatnich AMG z oznaczeniem cyfrowym 63, ale coś się zaczęło nie zgadzać w momencie, gdy pojawiło się słowo „wolnossący”, nie jesteście aż tak daleko od prawdy. Mimo oznaczenia M152, pracująca pod maską SLK wersja jest prawie identyczna z napędzającą topowe odmiany S-klasy, E-klasy, CLSa i CLa M157, z tym że... nie ma ich turbin. Jest za to start/stop i, co szczególnie ciekawe, system dezaktywacji połowy cylindrów, które w trybie jazdy ECO podkurczają nogi naprawdę chętnie i często. Efektem jest najbardziej oszczędne V8 na świecie - nie tylko na papierze, ale i w rzeczywistości - w trasie tym monstrum można realnie osiągnąć spalanie na poziomie 9 l/100 km, a w mieście przy staraniach schodząc poniżej 15 l/100 km. SLK 55 AMG byłby więc całkiem znośny do użytku na co dzień, gdyby nie doskwieranie kolejnego małego problemu - z twardym zawieszeniem i oponami o profilu zaledwie 255/35 z tyłu jest boleśnie niewygodny na nierównościach i męczący na wszelkich niedoskonałościach miejskich dróg pokroju torów, kolein i bruku. Choć to może kwestia kontrastu oczekiwań w stosunku do efektu, przewrotnie to Ferrari zaskakuje pod tym względem lepszym wrażeniem: mimo że cała konstrukcja jest ekstremalnie sztywna, to zawieszenie wydatniej wygładza dziury i nierówności. Po raz pierwszy dla Ferrari silnik ustawiony jest tak, by mieć przydatny w ruchu miejskim większy moment obrotowy dostępny od niższych obrotów (485 Nm od 5000 obr./min - kierowcy diesli łapią się za głowę ale, hej, 458 Italia osiąga szczyt dopiero przy 6000 obr./min) i ma też dostępny start/stop, a skrzynia oprócz sprawnego imitowania narzędzia pracy Fernando Alonso potrafi też zmieniać biegi gładko, bez oporów wchodząc na najwyższe przełożenia.

Ferrari California to więc wóz zaskakująco kompetentny pod każdym względem. Gdyby nie średnio udana stylistyka tyłu i pretensjonalne jak na tak szczególną markę motywy jego powstania, to ciężko byłoby się tu do czegoś przyczepić. Jak przystało na Ferrari, nawet na segmencie coue+cabrio udało się stworzyć wóz ze wszech miar imponujący w prowadzeniu, a do tego łatwiejszy do jazdy na co dzień niż można się spodziewać. Ale ten niewielki SLK na tle tak fenomenalnego rywala wcale nie wypada blado. Choć na ulicy to czerwone superauto kradnie wszystkie spojrzenia, to AMG też ma swoją renomę - nawet nie wychwytując poszczególnych detali, wielu przechodniów już po zobaczeniu samego znaczka na tylnej klapie mają świadomość, koło jak specjalnego wozu przechodzą. Nie jest łatwo nie spaść na drugi plan koło Ferrari, ale temu wyjątkowemu jak na dzisiejsze standardy wielkich producentów modelowi się to udało. Głównie za sprawą charyzmatycznego silnika, ale nie bez znaczenia pozostaje ogólny krok trzeciej generacji w bardzo dobrym kierunku - pod względem stylu nadwozia, atmosfery we wnętrzu czy ogólnej konstrukcji. SLK to już dojrzały i męski samochód, który zasługuje na jak najbardziej serio traktowanie.
Dziękujemy za użyczenie Ferrari Californii Exotic Car Club - samochód można wypożyczać, z ofertą klubu można zapoznać się pod adresem.

Podstawowe dane techniczne:
Mercedes-Benz SLK 55 AMG
Silnik: 5461 cm3
Moc: 421 KM przy 6800 obr./min
Moment obrotowy:  540 Nm przy 4500 obr./min
Skrzynia biegów: automatyczna, 7-biegowa
Liczba, układ cylindrów: 8, widlasty
Wymiary (dł./szer./wys.): 4146/ 1817/1300 mm
Rozstaw osi: 2430 mm
Masa własna: 1610 kg
Średnia emisja CO2: 195 g/km

Osiągi:
0-100 km/h: 4,6 sekundy
Prędkość maksymalna: 250 km/h (ograniczona)
Zużycie paliwa:
Miasto: 12,0 l/100 km (15,5 l/100 km w teście)
Trasa: 6,2 l/100 km (9 l/100 km w teście)
Cykl mieszany: 8,4 l/100 km (11,3 l/100 km w teście)



Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
0

Komentarze do:

Ferrari California vs Mercedes-Benz SLK 55 AMG - Męskie roadstery - nasze porównanie