Portal V10 » Relacje z imprez » Ford GT przed Le Mans - droga na szczyt. Nasza analiza
Ford GT przed Le Mans - droga na szczyt. Nasza analiza
Podczas gdy do kolejnej edycji najsłynniejszego wyścigu świata, 24-godzinnego klasyka w Le Mans, został już tylko miesiąc, spotykamy się z zespołem Ford Chip Ganassi Team podczas próby generalnej przed tym wydarzeniem - na starcie 6-godzinnego wyścigu Spa-Francorchamps.
„Historia jest pisana przez zwycięzców” - to wiedział już Winston Churchill, a mało kto napisał o swoim zwycięstwie tyle, co Ford. Gdy w latach 60. amerykański gigant chciał kupić stajnię Enzo Ferrariego, a ten, swoim zwyczajem, powiedział Henry’emu Fordowi II co o nim myśli, zrodziła się jedna z najznamienitszych wojen w historii motoryzacji. Ford postanowił wyrównać rachunki na torze wyścigowym, unicestwiając Ferrari w ich własną grę. Tak powstał legendarny Ford GT 40, wycelowany wprost w dominujące w wyścigach bolidy z Maranello.
Początki dla tej amerykańsko-brytyjskiej konstrukcji nie były łatwe - w pierwszych sezonach rzadko w ogóle dojeżdżała ona do mety, ale gdy w końcu udało poskładać się wszystkie elementy w sprawnie działającą całość, Ford w wielkim stylu zgarnął całe podium Le Mans w 1966 roku… a potem zwyciężył w 1967, 1968 i 1969. Od tamtego czasu Ferrari już nigdy nie wygrał w klasyfikacji generalnej w Le Mans i zniechęcił się do tego wyścigu. Tak zrodziła się legenda: pierwszy amerykański tryumfator Le Mans i chyba najbardziej niesamowity Ford wszechczasów.
Dokładnie 50 lat po tym pamiętnym wydarzeniu Ford zaskoczył cały świat wiadomością o powrocie modelu GT - po paru mniej lub bardziej udanych concept carach przewijających się przez ostatnie dekady, nagle dostaliśmy dopracowany samochód gotowy do produkcji… i startu w wyścigach. Od początku było wiadomo, że motorsport będzie nierozłączną częścią tego projektu - nawet nie tyle go uzupełniającą, co właśnie kreującą. Wersja drogowa i wyścigowa były rozwijane równolegle i w wielu miejscach ta na ulice musiała pójść na kompromisy tak, by zapewnić jak najlepsze wyniki na torze. Całość była rozwijana w największej tajemnicy przez ostatnie blisko cztery lata. Celem był powrót do wyścigów długodystansowych w roku 2016, tym razem do klasy GT, tak by znów zmierzyć się w bezpośredniej walce z Ferrari i powtórzyć wielki sukces sprzed pół wieku.By tego dokonać, Ford potrzebował kogoś z doświadczeniem w motorsporcie, kto poprowadziłby program wyścigowy i zaprowadził wóz do sukcesów. Najlepiej było go oddać osobie, która już tego dokonała. Tą osoba był Chip Ganassi, amerykańska legenda wyścigów, nie tyle ze względu na swoje osiągnięcia za sterami bolidów wyścigowych (ścigał się w Indy oraz raz w Le Mans, ale w obydwu przypadkach bez powodzenia), co za sprawą zbudowania prawdziwego sportowego imperium, zespołu zlokalizowanego w USA i Wielkiej Brytanii, okupującego czołówki stawek wyścigowych w wielu seriach na całym świecie.Z Chipem spotykam się na wspaniałym torze Spa-Francorchamps, jednym z najpiękniejszych obiektów tego typu na całym świecie, gdzie ten Amerykanin startował sam w roku 1980. Teraz przyjeżdża tu ze swoim zespołem i dwoma maszynami powierzonymi mu przez Forda, które za miesiąc podejmą się długo wyczekiwanego startu w 24-godzinnym szlagierze w Le Mans.To bardzo postawny, pewny siebie Amerykanin - z sygnetem z diamentami i szachownicą wyścigową, często z cygarem, jednak zawsze także z uśmiechem i optymizmem. Sprawę od razu stawia jasno: to jest biznes. „Nie myślę w ogóle o tej romantycznej stronie tego przedsięwzięcia, powrotu do rywalizacji Forda z Ferrari. Nie oglądam się za siebie, jestem tu i teraz. To jest klucz do osiągnięcia rezultatu, a jedyne co mnie interesuje, to wynik.” Udaje mi się tylko wyciągnąć go na wspomnienia, jak doszło do jego współpracy z Fordem. Chip został wybrany, ponieważ miał już doświadczenia z prototypem wyścigowym zasilanym od 2014 roku motorem Forda, 3,5-litrowym V6 Ecoboost opracowanym przez Roush Yates. To właśnie ta wyczynowa jednostka została przeniesiona także do modelu GT, co tłumaczy obecność tak stosunkowo skromnego silnika w tym superaucie.Skromnego przynajmniej na papierze, bo w rzeczywistości to dzika, generująca kosmiczne osiągi manufaktura mocy. „Ford był zadowolony ze współpracy ze mną na tyle, że pewnego dnia spytali się mnie, czy nie chciałbym poprowadzić kampanii wyścigowej ich nowego GT. Wtedy jeszcze myślałem, że mają na myśli wóz klasy GT, zbudowany na bazie któregoś z istniejących modeli. Powiedziałem że pewnie, i niczego nie podejrzewający poleciałem do Detroit. Tam, zupełnie jak w jakimś filmie, kazali mi podpisać klauzule poufności, odebrali telefon, przeskanowali, zaprowadzili do podziemi i za niezliczoną liczbą drzwi, zasłon i kotar w końcu pokazali mi tę bestię. I spytali, czy chciałbym wystartować nim w Le Mans. Bez chwili zawahania odparłem - cholera, jasne!”To było jednak jeszcze długie dwa lata temu, i od tego momentu zaczął się dopiero długi proces, w którym kluczową rolę odgrywał czas, podzespoły i konkurenci. Na początku tego roku, w dziewiczym wyścigu duetu Fordów GT w Daytonie było widać, że czasu było jeszcze za mało na dopracowanie wszystkiego, przez co kluczowi konkurenci pozostają nieosiągalni. A właściwie ten jeden konkurent - Ferrari. Początkowy scenariusz pozostawał bardzo wierny losom pierwszego GT 40, co niekoniecznie spodobało się fanom. Także i nowy GT miał od samego początku bardzo duże kłopoty techniczne. Problemy obydwu egzemplarzy ze skrzyniami biegów wyeliminowały je z walki o jakiekolwiek liczące się pozycje w 24-godzinnym wyścigu w Daytonie.Główną część programu wyścigowego Forda na ten rok stanowi jednak seria FIA World Endurance Championships, gdzie na jej pierwszej rundzie na Silverstone było już znacznie lepiej: obydwa wozy utrzymywały konkurencyjne tempo i dojechały do mety. Dalej były to jednak pozycje za podium, na czwarta i piąta. Zdecydowanymi faworytami w walce o zwycięstwo w klasie GT na Le Mans pozostaje Ferrari, które utrzymuje zdecydowaną przewagę kilku dziesiętnych sekundy na okrążeniu nad resztą stawki.Sukces zbudowanego w Maranello 488 GTE tłumaczy mi obecny także na Spa Larry Holt z firmy Multimatic, kolejnego zewnętrznego specjalisty zaangażowanego w budowę Forda GT. To mała, ale bardzo uznana kanadyjska firma inżynieryjna, która brała udział w konstrukcji wielu bolidów wyścigowych i superaut. Larry: „Sukces Ferrari sprowadza się wyłącznie do jego silnika. To bardzo mocna, ale i wydajna jednostka. Sam nie wierzę w to, że na wyścigach rozmawiamy o zużyciu paliwa, ale na tym to właśnie teraz polega. Na Silverstone po czołowe lokaty sięgnęły te wozy, które najmniej tankowały.”Zanim jednak Ford będzie walczył z Ferrari, najpierw musi uporać się z resztą konkurentów. Pozostali liczący się rywale - Aston Martin i Porsche - powoli jednak już ustępują tej amerykańskiej machinie. W sześciogodzinnym wyścigu w Belgii dwa wozy Forda zaliczyły jednocześnie największy sukces i największą katastrofę: jeden z nich uległ bardzo poważnemu wypadkowi na niebezpiecznym zakręcie Eau Rouge, rozbijając się po przebiciu opony. Drugi dotarł jednak na najlepszym do tej pory dla zespołu drugim miejscu.Kierowcy, którzy tego dokonali, nie kryli satysfakcji z rezultatu. Marino Franchitti powiedział: „Mieliśmy dzisiaj świetną strategię. Przed wyścigiem mówiliśmy, że będziemy szczęśliwi z dojechania na podium, i to się udało. To rezultat ciężkiej pracy całego zespołu przez ostatnie miesiące.” Wtórował mu młody Harry Tincknell, z którym miałem szansę dłużej porozmawiać. Dobrze wypowiada się o Fordzie GT, a przesiadł się z otwartego bolidu, które zawsze są szybsze i zwinniejsze od wozów zbudowanych w oparciu o drogowe. Harry zauważa jednak, że GT „to bardzo szybki, dobrze prowadzący się i stabilny wóz. Nie jest jak typowe GT, to prawdziwa maszyna wyścigowa. Jestem pewien, że jesteśmy w stanie odnieść z nim sukces.” Czy w to samo wierzy Chip Ganassi? „Doświadczenie mówi mi, że kluczem do wygranej w każdym wyścigu jest odpowiednie zrozumienie przepisów i ich dobre wykorzystanie. Tu nie ma żadnego przypadku, pozostaje tylko walka”.Ta nastąpi już w dniach 18-19 czerwca. Imponujące tempo rozwoju zespołu Forda każe przypuszczać, że po trochę rozczarowujących początkowych startach, GT może stać się - nomen omen - czarnym koniem Le Mans i w udany sposób nawiązać do swojego przodka jeszcze w tym roku. Pozostaje pytanie tylko kiedy, a nie czy w ogóle pokona Ferrari.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
Zaloguj się
0
Komentarze do:
Ford GT przed Le Mans - droga na szczyt. Nasza analiza
Podobne: Ford GT przed Le Mans - droga na szczyt. Nasza analiza
Ford GT przeszedł lifting. Więcej mocy i nadwozie z gołego włókna węglowego »
Ford GT doczeka się ostrej wersji drogowej »
Ford GT Mk2 - efektowne superauto tylko na tor »
Ford GT w nowej odsłonie zadebiutuje w Goodwood »
Podobne galerie: Ford GT przed Le Mans - droga na szczyt. Nasza analiza
Ford GT - piękne superauto w detalach »
Ford GT należący do Camilo Pardo »
Ford GT '66 Heritage Edition - nowe superauto w kultowych barwach »
Najczęściej czytane w tym miesiącu
Jak osiągnąć perfekcyjne wzornictwo natryskowe farbą? Skuteczne metody eliminacji pulsacji cieczy »
Volvo XC90 wzywane do serwisu z powodu wadliwej osłony kurtyn powietrznych »
Gumball 3000 2016 zakończy się w Bukareszcie »
Tapety na pulpit Ford
Newsletter
Galerie zdjęć