Portal V10 » Prezentacje / testy » Narodziny superauta - nasza wizyta w fabryce Maserati
Narodziny superauta - nasza wizyta w fabryce Maserati
W samym sercu Modeny stoją przedwojenne zakłady, w murach których z pomocą najnowocześniejszych technologii tworzone są jedne z najbardziej przejmujących wozów sportowych na świecie. Zapraszamy na spacer po fabryce Maserati.
Montownie samochodów to najczęściej bezduszne stalowe hale postawione gdzieś na odludziu. Najczęściej, bo są od tego wyjątki. A wyjątki mają to do siebie, że są ciekawsze od rutyny. Ten najciekawszy z wyjątków może być zasługą tylko niezwykłej firmy - Maserati. Jej centrala, na którą składa się nowoczesny biurowiec z wielkim trójzębem na szczycie, dumnie górującym nad panoramą miasta, wystawny salon z niezwykłą ekspozycją zaprojektowaną przez amerykańskiego artystę Rona Arada i fabryka, znajdują się dokładnie pośrodku jednego z głównych włoskich miast - Modeny. To ma swoje uroki - na piękną starówkę idzie się stąd parę minut spacerem, a właściwie tuż za płotem jest dom rodzinny Enzo Ferrariego, w którym obecnie funkcjonuje muzeum ze świetną kolekcją zabytkowych wozów wyścigowych. Ale ma też swoje nietypowe minusy -właśnie ukończonym, opływającym w moc i ryk silnika Maserati wyjeżdża się prosto w... korek. Nie ma też miejsca na rozbudowę, co jest dość poważnym problemem wobec ostatniej strategii marki blisko dziesięciokrotnego zwiększenia produkcji. Dlatego tutaj na zdjęciach zobaczycie tylko, jak się robi Granturismo i jego pochodne. Produkcję nowych Quattroporte i Ghibli koncern Fiata przeniósł do niedawno zakupionej fabryki Bertone w Grugliasco pod Turynem. Przyszły SUV Maserati - Levante - wbrew przypuszczeniom o produkcję w USA koło Grand Cherokiego, także będzie budowany we Włoszech. Jakby sytuacja nie była już dość pokręcona, Włosi oczywiście musieli ją skomplikować jeszcze bardziej - w odwiedzanej dziś fabryce Maserati koło Granturismo budowana jest jeszcze... Alfa Romeo 4C. Wykorzystuje ona drugą z funkcjonujących linii produkcyjnych, która wcześniej leżała odłogiem od czasów Alfy Romeo 8C. Włoska logika...
Samochody sportowe buduje się w tym miejscu od chwili zakończenia II wojny światowej. Kiedy w 1937 roku podupadający biznes braci Maseratich przejął Adolfo Orsi, przeniósł firmę z Bolonii do leżącej obok Modeny. Siódmą dekadę później, Maserati dalej powstają w tych samych ceglanych murach i na tych samych posadzkach. Były świadkiem przychodzenia na świat jednego z najelegantszych włoskich coupe - 3500 GT, jedynego Mistrza Świata Formuły 1 z trójzębem na wlocie - pięknego i szybkiego 250 F, kanciastego Meraka... właściwie każdego modelu marki, który wielbicie i znacie z książek i archiwalnych zdjęć.Można oczywiście argumentować, że to nie jakieś umiłowanie do historii albo awangarda zmotywowały firmę do pozostania w tym miejscu - przerzucana między właścicielami bez pieniędzy i pomysłu na zmiany po prostu nie miała wyboru. Sytuacja obróciła się o 180 stopni w momencie, gdy w 1997 roku Maserati trafiło pod skrzydła swojego odwiecznego rywala - Ferrari. Oprócz stworzenia przełomowego dla marki 3200 GT, lepiej radzący sobie koledzy z Maranello wpuścili jeszcze równowartość kilkuset milionów euro w tchnięcie nowego życia w ten zabytkowy obiekt. Dzięki intensywnym modernizacjom prowadzonym w latach 1998-2003, dziś z nowoczesnymi liniami produkcji i badania jakości placówka ta jest godna tworzenia jednych z najnowocześniejszych (i najlepiej wykonanych) supersamochodów świata.Pracuje tu blisko siedemset osób - dużo, ale tak naprawdę wystarczy to tylko do złożenia do kupy części, które przychodzą tu od wyspecjalizowanych poddostawców rozrzuconych po całych Włoszech i innych częściach świata. Nadwozia budowane są w odległym o trzysta kilometrów Turynie, następnie malowane u Ferrari, a u Maserati ponownie rozkładane, by krok po kroku stworzyć z nich gotowy samochód. W Maranello od 2001 roku buduje się też silniki do Maserati - mimo że stosunki pomiędzy obydwoma markami już się rozluźniły, współpraca w zakresie jednostek napędowych jest między nimi dalej bardzo intensywna - w końcu V6 i V8 napędzające Ghibli i Quattroporte w dużej mierze były stworzone właśnie przez inżynierów w czerwonych strojach.Wraz z nowym sprzętem w fabryce zawitały także nowe metody pracy: każde Granturismo (czy też Grancabrio albo MC) wężykuje podwieszone na dźwigu po całej hali produkcyjnej, zatrzymując się po drodze 24 razy na dokładnie 34 minuty i 11 sekund, w czasie których grupa pracowników wykonuje swój przydział obowiązków 28 razy w ciągu dnia. Pracownicy ubrani są w koszulki o różnych kolorach, które świadczą o ich stopniu (beżowa dla team leaderów, niebieska dla szeregowych).Na co którymś stanowisku swój czas ma z kolei pracownik w białym kitlu, sprawdzający jakość dotychczas wykonanych prac. Może i Włosi są znani ze sjesty i większej ilości gadania niż działania, ale tutaj panuje stricte niemiecka organizacja. W wiekowych halach można odczuć ograniczenia miejsca - panuje tu wielki ruch przemykających mi przed nosem transportów kolejnych zapasów części, które są ciasno poustawiane wzdłuż przejść i stanowisk produkcyjnych. To szalone, głośne i bardzo żywe miejsce, które jakimś cudem kierowane jest skrupulatną i precyzyjną organizacją.Pierwszym krokiem produkcji jest zamontowanie w szkielecie wozu wiązek elektroniki. Po nich swoje miejsce zajmuje bak. Następnie nadwozie wypełniają od środka izolacje, w końcu - obszywana równolegle po drugiej stronie hali deska rozdzielcza. Teraz już prosta droga do najważniejszej części - silnika. 4,7-litrowe V-ósemki są najpierw w budynku obok łączone z poddwoziem, na którym wsparty jest wał napędowy, jedna z dwóch rodzajów automatycznych skrzyń biegów (dopiero gdy ich obudowy nie są niczym osłonięte widać, jak bardzo się od siebie różnią konstrukcyjnie), zawieszenie i hamulce. Po sparowaniu obydwu połówek tego mocarnego coupe dość zaskakująco małą liczbą dziesięciu śrub, jeszcze na taśmie układ paliwowy wypełniany jest swoimi pierwszymi litrami bezołowiowej z dystrybutora. Cała robota wykonywana jest ręcznie - jedyna maszyna biorąca udział w tworzeniu Granturismo to robot precyzyjnie kładący klej na szybę.Jeśli wszystko działa poprawnie, wóz dostaje zielone światło. W przypadku samochodu za około 600-800 tysięcy złotych nie oznacza to jednak jeszcze wcale podróży do klienta, a dopiero początek długiej drogi przez kontrole jakości. W hali poświęconej prześwietlaniu, badaniu, macaniu i oglądaniu wozu z każdej możliwej strony Granturismo spędza więcej czasu, niż w tej, gdzie było składane - tam około dwunastu godzin, tu: piętnaście. Pierwsze testy dotyczą mechaniki: auta sprawdzane są na hamowni i zamykane w szklanej kabinie, w której spada na nie w minutę trzy tysiące litrów wody, co ma sprawdzić uszczelki i spasowanie.W końcu samochody poddawane są najbardziej złożonej z prób - ludzkich zmysłów. Całe nadwozie i wnętrze jest po raz wtóry naciskane w różnych miejscach w poszukiwaniu niedoskonałych spasowań, obwąchane i obejrzane. Do szukania nierówności, rys i przebarwień używa się zaskakującej techniki - nadwozie pokrywa się cienką warstwą oleju, który uwydatnia refleksy świetlne. Co ciekawe, czynnością tą zajmują się głównie kobiety, ponieważ jak twierdzi kierownictwo, mają lepsze oko. Rzeczywiście - na każdym nadwoziu biorą w kółko flamastrem miejsca, którym ja nie mam nic do zarzucenia. Panowie - zdolność płci pięknej do wypatrywania szminki na szyi została już naukowo potwierdzona!Zdarzają się pojedyncze przypadki, że któryś z samochodów, który zaszedł tu już tak daleko, nie jest akceptowany i cofa się na etap produkcji. Jednak i te egzemplarze, które już przeszły próbę, nie opuszczają jeszcze bram zakładu. Żeby mieć całkowitą pewność co do jakości, wszystkie punkty tej procedury są... powtarzane jeszcze raz przez zewnętrzną firmę. Od tej chwili za wszelkie niedoskonałości budowy odpowiedzialność finansową bierze już ona - nie producent.Pozostaje już tylko krótka przejażdżka kierowcy testowego - około pięćdziesięciu kilometrów w mieście, na autostradzie i na górskich serpentynach sprawdzania, czy auto jest tak głośne, piękne i szybkie, jak powinno być. Ciężka robota, ale ktoś ją musi wykonać. Samochód jest już gotowy - może zacząć swoją podróż do dealera, która trwa od kilku godzin do kilku tygodni. Od momentu wytłoczenia pierwszego arkusza blachy, z którego powstało jego nadwozie, minęło 21 dni. 16 z nich było spędzonych tutaj.Samochody porównujemy na podstawie ich osiągów czy wyglądu, ale czy ktokolwiek się zastanawia nad tym, jak zostały zbudowane? A czy ma to znaczenie? Granturismo udowadnia, że jak najbardziej. Potrzeba tak przesiąkniętego historią miejsca, by stworzyć (a właściwie cały czas tworzyć) dzieło tak umiejętnie łączące nowoczesną technologię z sentymentalnymi nawiązaniami do przeszłości. Dzięki temu dwudrzwiowe Maserati są absolutnie wyjątkowe nie tylko na tle swojej konkurencji, ale w ogóle całej światowej motoryzacji.
Montownie samochodów to najczęściej bezduszne stalowe hale postawione gdzieś na odludziu. Najczęściej, bo są od tego wyjątki. A wyjątki mają to do siebie, że są ciekawsze od rutyny. Ten najciekawszy z wyjątków może być zasługą tylko niezwykłej firmy - Maserati. Jej centrala, na którą składa się nowoczesny biurowiec z wielkim trójzębem na szczycie, dumnie górującym nad panoramą miasta, wystawny salon z niezwykłą ekspozycją zaprojektowaną przez amerykańskiego artystę Rona Arada i fabryka, znajdują się dokładnie pośrodku jednego z głównych włoskich miast - Modeny. To ma swoje uroki - na piękną starówkę idzie się stąd parę minut spacerem, a właściwie tuż za płotem jest dom rodzinny Enzo Ferrariego, w którym obecnie funkcjonuje muzeum ze świetną kolekcją zabytkowych wozów wyścigowych. Ale ma też swoje nietypowe minusy -właśnie ukończonym, opływającym w moc i ryk silnika Maserati wyjeżdża się prosto w... korek. Nie ma też miejsca na rozbudowę, co jest dość poważnym problemem wobec ostatniej strategii marki blisko dziesięciokrotnego zwiększenia produkcji. Dlatego tutaj na zdjęciach zobaczycie tylko, jak się robi Granturismo i jego pochodne. Produkcję nowych Quattroporte i Ghibli koncern Fiata przeniósł do niedawno zakupionej fabryki Bertone w Grugliasco pod Turynem. Przyszły SUV Maserati - Levante - wbrew przypuszczeniom o produkcję w USA koło Grand Cherokiego, także będzie budowany we Włoszech. Jakby sytuacja nie była już dość pokręcona, Włosi oczywiście musieli ją skomplikować jeszcze bardziej - w odwiedzanej dziś fabryce Maserati koło Granturismo budowana jest jeszcze... Alfa Romeo 4C. Wykorzystuje ona drugą z funkcjonujących linii produkcyjnych, która wcześniej leżała odłogiem od czasów Alfy Romeo 8C. Włoska logika...
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
Zaloguj się
1
Komentarze do:
Narodziny superauta - nasza wizyta w fabryce Maserati
Podobne: Narodziny superauta - nasza wizyta w fabryce Maserati
FCA tymczasowo zamyka fabryki w Europie »
Lamborghini zamyka swoją fabrykę w celu ochrony pracowników przed koronawirusem »
Maserati MC20 - poznaliśmy nazwę nowego superauta »
Ford ogranicza produkcję Fiesty przez spadki sprzedaży w Wielkiej Brytanii »
Podobne galerie: Narodziny superauta - nasza wizyta w fabryce Maserati
Nowości Maserati z salonu samochodowego w Genewie »
Maserati Ghibli z pakietem od Wald International »
Maserati GranTurismo 2018 - coupe w detalach »
Najczęściej czytane w tym miesiącu
Jak osiągnąć perfekcyjne wzornictwo natryskowe farbą? Skuteczne metody eliminacji pulsacji cieczy »
Polerka samochodowa - rotacyjna czy orbitalna? »
Porsche 911 GT3 RS 2024 też dostało pakiet Manthey. Docisk na poziomie McLarena W1! »
Tapety na pulpit Maserati
Newsletter
Galerie zdjęć