Top Gear niewinny zniesławienia

Złośliwe komentarze, wypowiedzi przepełnione sarkazmem, humorem i bezpośrednie, ale barwne, wyrażanie własnego zdania to tylko niektóre cechy prowadzących brytyjską edycję Top Geara. To właśnie na nich program zbudował swą renomę i to właśnie tym komentarzom zawdzięcza swą ogromną popularność. Szczególnie jeden z panów prowadzących daje się we znaki tym producentom, których produkty mu się nie podobają. Mowa oczywiście o głównej postaci Top Geara - Jeremym Clarksonie.Dziennikarz szczególnie mocno zaszedł za skórę Tesli. Amerykańska firma specjalizująca się w produkcji przełomowych modeli napędzanych wyłącznie prądem postanowiła nie pozostać bierną na - jak twierdzili - kłamliwe komentarze pod adresem Roadstera i sprawę skierowała do sądu, uważając, że została zniesławiona. A o co dokładniej poszło? W jednym z odcinków Jeremy Clarkson testował Teslę Roadster na torze. Producent zapewnia, że samochód charakteryzuje ponadprzeciętnie wysoki zasięg, który umożliwia pokonanie 340 km bez konieczności zatrzymywania się i doładowywania akumulatorów. Tymczasem Clarkson zakwestionował te dane na podstawie testów przeprowadzonych na torze, które wykazały, że Roadster potrafi przejechać jedynie 55 km. Wniosek Tesli został odrzucony przez brytyjski sąd, który stwierdził, że: "żaden rozsądny człowiek nie przełoży testów odbytych na torze na wyniki osiągane podczas normalnej jazdy po publicznych drogach". Prawdą jest, że Clarkson nie skłamał, bo wynik ekstremalnych jazd próbnych rzeczywiście pokazał, że zasięg Roadstera wynosi 55 km. Kłopoty Clarksona są pożywką dla mediów, a ta jest darmową reklamą Top Geara. Redakcja znowu górą.