Volkswagen prowadzi śledztwo w sprawie swojego chińskiego partnera. Czy FAW kradło pomysły Niemców?

Nie od dziś wiadomo, że Chińczycy przodują w tworzeniu kopii i podróbek. Nie chodzi tylko o ubrania czy sprzęt elektroniczny, ale również o samochody. Na największym rynku świata znajdziecie np. chińską kopię Fiata Pandy, Toyoty RAV4, czy BMW X5.

W Chinach są jednak w firmy, które mają prawo wykorzystywać część dorobku europejskich producentów z racji ścisłej, obustronnej współpracy. Jednym z takich przedsiębiorstw jest FAW. FAW produkuje i sprzedaje auta, które są Volkswagenami lub bazują na podzespołach z Wolfsburga. Modele te trafiają głównie na rynek azjatycki i rosyjski. Dotychczas niemiecko-chińska współpraca przebiegała bez zastrzeżeń, ale ostatnimi czasy Volkswagen dopatrzył się pewnych nieprawidłowości. Okazuje się, że FAW od kilku lat bez jakiejkolwiek zgody pozwala sobie na zapożyczanie wielu zaawansowanych technologii Volkswagena przeznaczonych dla europejskich modeli. I tak np. skopiowano skrzynię biegów MQ200 znaną m.in. z Audi i Skody i zastosowano jaw chińskim modelu Besturn B50. Ponadto odkryto plany budowy silnika, a właściwie chińskiej kopii jednostki 1.4 TSI. Chińczycy komentują sprawę mówiąc, że "zaszła pomyłka" i w żadnym wypadku nie kradną rozwiązań przeznaczonych dla europejskich modeli Volkswagena.

Nie wiemy jeszcze jak zakończy się śledztwo, ale jak widać, problem istnieje. Co gorsza dotyka również producentów, którzy legalnie i świadomie współpracują z chińskimi firmami. Umowa pomiędzy Volkswagenem a FAW zakładała wykorzystywanie niemieckich rozwiązań w określonym zakresie, ale wszystko wskazuje na to, że Chińczycy posunęli się nieco za daleko. Chciałoby się rzec: "Daj palec, a wezmą Ci rękę"